Interiors&Design Warsaw 2013, CERTIBA, Windows&Doors, Warsaw Build 2013 – już we wrześniu w Warszawie odbędą się te cztery wielkie imprezy targowe poświęcone budowie oraz wyposażeniu domów i mieszkań. Czym według Pani wystawcy mogą zaskoczyć odwiedzających targi?
Jowita Maria Damaschke*: – Rozpatrywałabym to raczej jako w kategoriach inspiracji, a nie zaskoczenia. Przy tworzeniu dobrego designu i wykończenia domu, ważna jest myśl przewodnia i jeden nurt, kierunek architektoniczny, na który decydują się projektant i inwestor. Nieważne czy to będzie modernizm, dekonstruktywizm, czy inny, może jeszcze bardziej historyczny styl. Jeżeli zdecydowaliśmy się już na ten konkretny, to musimy się go konsekwentnie trzymać. Choćby przy domach secesyjnych dramatem byłoby zaprojektować do niego np. drzwi klasycystyczne. Mieszanki z reguły prowadzą do kompletnego fiaska.
Dlatego uważam, że targi to miejsce do szukania inspiracji i zapoznania się z ofertą tego, co aktualnie fachowcy mają najlepsze.
Mam jednak świadomość, że z dzisiejszą architekturą jest nieco jak z modą, w której wiele jest dozwolone. Choćby z tego względu nie bedę forsować myśli minimalizmu, którego jestem zwolenniczką, gdyż zdaję sobie sprawę, że z pstrokatymi, kolorowymi, efektownymi elementami stylistycznymi też można zbudować coś wyjątkowego i dobrego. Ważne jednak żeby nie zatracić się w różnorodności. Bo niezmienne jest to, że o harmonii każdego projektu decyduje zgranie wielu elementów: dobre rozmieszczenie powierzchni, dopasowanie do topografii, odpowiedni dobór materiałów, mebli, oświetlenie, akustyka.
Mój dom marzeń niezmiennie jest domem prostym. Jest jasny, ma płaski dach i dużą, przeszkloną powierzchnię w elewacji. Jest też w nim kilka, ale naprawdę niewiele, uznanych klasyków mebli. Akurat staram się zbierać krzesła: Marcela Breuera, Ludwika Mies van der Rohe, oraz Charles and Ray Eames. Czyli ”Bauhaus” wtórny w nowoczesnej, modernistycznej oprawie.
Jak Pani, architekt wykształcony i pracujący w Niemczech, ocenia to, co dzieje się w Polsce?
Polscy architekci młodej generacji mają ogromny potencjał i to zarówno jeśli chodzi o projekty architektury zewnętrznej jak i wewnętrznej. Tworzą dużo i na wysokim poziomie. Gorzej jest natomiast z gustem przeciętnego Polaka. Istnieje tu silny nurt architektury, który określę jako architekturę nostalgiczną. Szczególnie na przedmieściach widzę dużo pseudozameczkow, wejść z kolumnami jak za króla Sasa lub pałacyków stanowiących karykaturę warszawskiego Wilanowa. To musi być twardy orzech do zgryzienia dla współczesnych architektow i praca nad takimi projektami musiała ich boleć. To tak jakby projektantowi samochodu nakazano raptem stworzyć bryczkę, a nie nowoczesne auto. Przez wzgląd na to, że postmodernizm w Polsce rozkwita dopiero od lat 90-tych jest jeszcze dużo pracy, ale przede wszystkim w edukacji gustu inwestorów.
Winna jest również fatalna urbanistyka. Z wielkim niepokojem obserwuję niezdrowy trend, że jak ktoś ma pieniądze, to buduje tam, gdzie mu się podoba. Powoli zatraca się granica między naturą a terenami zabudowanymi, bo tam gdzie jest jakiś uroczy staw, czy lasek już buduje się kilka domów. W Europie Zachodniej istnieje zasada, że takie tereny należy zachować w naturalnym stanie i utrzymywać je dla ogółu, a nie dla pojedynczych osób. To bardzo ważne, żeby każdy mieszkaniec miasta mógł wypocząć w blisko osiągalnych terenach nienaruszonej natury. Tymczasem w Polsce wokół wszystkich większych miastach istnieje 20-30 km pas nieładu i różnorodnych domków postawionych byle gdzie.
Konsekwentnie wraca Pani do uporządkowania czy to w urbanistyce, czy architekturze.
Bo jestem zwolenniczką uporządkowania i harmonii, którego odzwierciedleniem jest modernizm i jego podprądy, że wymienię tylko niektóre np. minimalizm, puryzm, konstruktywizm.
W Niemczech istnieje ostre prawo budowlane, które wręcz nakazuje dostosowywać się do otoczenia. Dlatego przy nowych projektach w pierwszej kolejności należy szanować i chronić budynki już istniejące. Jeżeli inwestor życzy sobie calkiem nowy dom, to musi dopasować się do otoczenia. Dzięki temu miasta, wsie, osiedla powstają według wspólnego credo, otoczenie jako całość komponuje się w harmoniczny sposób.
To ze względu na uporządkowanie ogromną popularnością i szacunkiem cieszy się szkoła holenderska z ich wybitnymi architektami jak Rem Koolhaas czy MVRDV. Holenderska architektura uznawana jest za najbardziej pomysłową, nowoczesną. Nie boi się równoczesnie eksperymentów, a jej protagoniści przez studentów architektury postrzegani są nieomal jak bogowie.
Z tych samych powodów popularna jest też szkoła skandynawska – konkretnie duńska i fińska. W tym przypadku szczególnie urzeka powrót do materiałów naturalnych, nostalgii w ewelacjach i prostocie projektów.
Oczywiście bardzo szanowani i kopiowani są Japończycy na czele z Tadao Ando oraz Brytyjczycy z Normanem Fosterem i Zahah Hadid, jedyną kobietą, której projekty cieszą się uznaniem na całym świecie.
Bez względu na to jak długo wymieniałabym kolejne nazwiska, to łączyć będzie je jedno – prostota nade wszystko.
Jakich wskazówek udzieliłaby Pani tym, którzy zamierzają zbudować dom lub urządzić mieszkanie?
Wielu ludzi budując jeden, jedyny dom w swoim życiu, chce wpakować do niego wszystko co im się spodobało, albo co zobaczyli podczas podróży. Łazienki robią po bizantyjsku w tureckiej mozaice, kuchnie na błękitno jak na Majorce, salon meblują po francuzku. Taki mix to nie design, tylko kicz.
Tymczasem istnieje kilka prostych zasad, których stosowanie nie wymaga wcale dużego zmysłu artystycznego. Na początek radzę pamiętać o zasadzie minimalizmu, czyli im mniej, tym… więcej. Dlatego nie należy upychać za dużo rzeczy wszędzie, gdzie tylko się da, bo to tylko dusi przestrzeń. Obracając to w żart – czyż puste mieszkania z reguły nie są najładniejsze?
W następnej kolejności warto zastanowić się nad myślą przewodną, np. Zastosowaniem tego samego rodzaju drewna, obrazów z podobnym motywem, ceramiki albo kwiatów. To powoduje, że w pomieszczeniach zawita harmonia, która działa uspokajająco i świadczy o o dobrym, nowoczesnym guście.
Równie ważna jest symetria. Człowiek postrzega symetryczne rzeczy, jako ładne i estetyczne. To zostało udowodnione naukowo i nasze poczucie estetyki opiera się właśnie na tym prostym fakcie. Na przykład w kuchni, niech zlew i płyta do gotowania bedą w miarę centralnie ustawione. W łazience dobrze jest jak umywalka, wanna i WC są centralnie położone. Halogeny i lampy niech układają się prostych liniach lub w symetrycznych odbiciach od siebie.
Trzeba stosować też zasadę puryzmu. Nie używać zbyt wielu materiałów i kolorów, bo im ich jest więcej, tym bardziej dom przypomina jarmark, na którym wszystko jest niespokojne, nieharmoniczne, sprawiające wrażenie tymczasowości. To drażniące gdy parapety są czerwone, schody ciemnobrązowe, a parkiet jasny. Wyjątek mogą stanowić wyłącznie pokoje dziecięce.
Radzę używać stonowanych kolorów. To jest uznane jako klasyka i nie nudzi się za szybko. Żadnych jaskrawych kolorow. Ostra czerwnień prowadzi do agresji. Złoto, ostre zielenie lub niebieskie łazienki relikty z lat 90, które były krótkim epizodem. Pamiętajmy, że meble i dodatki jak choćby książki wprawdzają wystarczająco koloru do mieszkań.
I to już koniec porad. Wydaje się, że to niewiele, ale zapewniam, że na poziomie ogólnym są wystarczające
*Jowita Maria Damaschke
ur. w 1974 r. w Gdańsku. W latach 1995-2003 studiowała na Akademii Sztuk Pięknych w Hamburgu (architektura wnętrz, architektura i urbanistyka). Pracowała jako architekt w BRT Bothe Richter Teherani (dzisiaj Hadi Teherani GmbH), Kay Ehlers Architektur. Obecnie w Meyer Deitlaff Architektur